Z dedykacją dla Martiny Comello
Jestem otoczona. Otoczona przez mury, które tworzy moja własna wyobraźnia. Strach działa jak narkotyk i paraliżuje każdy pojedynczy nerw. Bardzo chcę się uwolnić, ale nie potrafię. Smutek kuje w serce, a każda łza rozpala mi policzki. Wiem, że to nie ma sensu, ale jestem za słaba. Nie mam siły, aby pokonać to co najgorsze w człowieku. Nie mam siły, aby pokonać samą siebie.
Pokręciłam tylko bezradnie głową i odłożyłam żyletkę. Nie potrafię choć tak bardzo tego pragnę. Cierpię i marzę o ucieczce. Jednak moja własna słabość mi na nią nie pozwala. Jak mogę być taka głupia? Jak mogę wierzyć, że mam jeszcze szanse na normalne życie? Musiałam ochłonąć, bo moje serce niemiłosiernie łomotało ze smutku i ze strachu. Przymknęłam oczy i wróciłam pamięcią do dnia sprzed pięciu lat.
Dziecięca radość nie zna granic. W swoje 14 urodziny każdy nastolatek widzi świat takim jakim widzieć go chce. Ja byłam inna. Myślałam rozsądnie i racjonalnie. Nie interesowały mnie imprezy czy też wychodzenie gdzieś z przyjaciółmi. Nie miałam chłopaka, bo rodzina była zawsze u mnie na pierwszym miejscu.
Potrafiłam docenić wartość szczęścia jakie daje ciepły dom. Nie mówię wcale o budynku, a o ludziach którzy cię kochają. O ludziach którzy cię nie zawiodą i będą zawsze u twojego boku. Ten dzień również spędzałam z nimi, bo nic nie było dla mnie cenniejsze od wspólnej sekundy.
- Mamo, dzwoniłaś do taty? - zapytałam sprawdzając czy wszystko jest na stole.
- Tak, ale nie odbiera. - uśmiechnęła się - Nie martw się, przyjedzie. Wiesz doskonale, że przewiezienie tych wszystkich instrumentów zajmuje dużo czasu.
Odwzajemniłam uśmiech. Mój tata był muzykiem, bardzo znanym piosenkarzem.Wszyscy go podziwiali i doceniali jego ciężką pracę, którą wkłada, aby rozwinąć swój talent. Rock, który grał był w naszym domu od zawsze. Każde pomieszczenie wypełniała muzyka, która niosła jeszcze więcej uśmiechów. To właśnie po nim odziedziczyłam pasję do śpiewu i gry na gitarze. Wtedy jeszcze marzyłam o zostaniu piosenkarką i podążeniu za karierą tak jak mój tata. On był moim autorytetem.
Nuciłam właśnie "Queen of the dance floor" gdy usłyszałam szloch.
Cichy szloch, jakby dopiero co rozpoczęty, jakby ten smutek jeszcze nie dotarł do tej osoby. Wiedziałam kto płacze, ale za to nie miałam pojęcia dlaczego. Spojrzałam wyczekująco na moją mamę, która trzęsła się w moich ramionach.
- Tata nie żyje, miał wypadek. - szepnęła.
Świat w okół mnie zawirował. Czułam jak strach rozrywa mnie od środka. Nie chciałam uwierzyć, nie potrafiłam uwierzyć. Zamknęłam oczy, z których poleciała pojedyncza łza. Teraz razem ze swoją rodzicielką pogrążałam się w żałobie. Żałobie, która nigdy mnie nie opuściła i towarzyszyła przez całe życie tylko pozornie się zabliźniając.
Potrafiłam docenić wartość szczęścia jakie daje ciepły dom. Nie mówię wcale o budynku, a o ludziach którzy cię kochają. O ludziach którzy cię nie zawiodą i będą zawsze u twojego boku. Ten dzień również spędzałam z nimi, bo nic nie było dla mnie cenniejsze od wspólnej sekundy.
- Mamo, dzwoniłaś do taty? - zapytałam sprawdzając czy wszystko jest na stole.
- Tak, ale nie odbiera. - uśmiechnęła się - Nie martw się, przyjedzie. Wiesz doskonale, że przewiezienie tych wszystkich instrumentów zajmuje dużo czasu.
Odwzajemniłam uśmiech. Mój tata był muzykiem, bardzo znanym piosenkarzem.Wszyscy go podziwiali i doceniali jego ciężką pracę, którą wkłada, aby rozwinąć swój talent. Rock, który grał był w naszym domu od zawsze. Każde pomieszczenie wypełniała muzyka, która niosła jeszcze więcej uśmiechów. To właśnie po nim odziedziczyłam pasję do śpiewu i gry na gitarze. Wtedy jeszcze marzyłam o zostaniu piosenkarką i podążeniu za karierą tak jak mój tata. On był moim autorytetem.
Nuciłam właśnie "Queen of the dance floor" gdy usłyszałam szloch.
Cichy szloch, jakby dopiero co rozpoczęty, jakby ten smutek jeszcze nie dotarł do tej osoby. Wiedziałam kto płacze, ale za to nie miałam pojęcia dlaczego. Spojrzałam wyczekująco na moją mamę, która trzęsła się w moich ramionach.
- Tata nie żyje, miał wypadek. - szepnęła.
Świat w okół mnie zawirował. Czułam jak strach rozrywa mnie od środka. Nie chciałam uwierzyć, nie potrafiłam uwierzyć. Zamknęłam oczy, z których poleciała pojedyncza łza. Teraz razem ze swoją rodzicielką pogrążałam się w żałobie. Żałobie, która nigdy mnie nie opuściła i towarzyszyła przez całe życie tylko pozornie się zabliźniając.
Łza spłynęła po moim policzku. Śmierć mamy rozdrapała pozornie zagojone blizny. Jednak wtedy udało mi się pokonać smutek. Dzięki mamie, która nie straciła wiary, i która na pewno nie chciałaby widzieć córki w takim stanie w jakim znajdowała się teraz. Brak uśmiechu, blada cera, nieobecny wzrok...
- Nie poddam się. Jeszcze nie teraz. - szepnęłam i z trudem podniosłam się z ławki. Nie miałam nic, żadnych ubrań na zmianę czy chociażby pieniędzy na wynajęcie mieszkania. Muszę zawalczyć o moje prawa. Nawet jeśli kochanek mojej mamy to zwykły sukinsyn to nie ma powodu, aby kazać mi umierać, prawda?
Ruszyłam, więc w stronę mojego byłego domu. Rozglądałam się dookoła po tak znanym mi mieście. Rzym jest jak wielka, piękna i zabytkowa pustynia. Jest tutaj dużo przestrzeni, a jednocześnie dużo zabytków. Uśmiechnęłam się na widok małego dziecka, które właśnie dostało paczkę cukierków. Ta radość w oczach małej dziewczynki dodała mi nadziei. Może powinnam zacząć pracować jako niańka?
Nawet nie zdążyłam zauważyć jak szybko znalazłam się przed dużymi, dębowymi drzwiami wielkiej willi, w której jeszcze nie tak dawno przecież miałam swój dom. Zapukałam i z wielką gulą w gardle czekałam na odpowiedź. Czy dam radę wydusić z siebie słowo? Gdy tylko ujrzałam starszego mężczyznę zrobiłam mimowolny krok do tyłu.
- Czego chcesz? - warknął na mnie. Wcale nie próbował ukrywać swojej niechęci.
- Jeszcze przedwczoraj inaczej mnie witałeś. - szepnęłam nerwowym głosem. Życie zmieniło się bardzo szybko. To był moment, chwila, sekunda. Nawet nie wiem dlaczego znalazłam się na ulicy. Przecież ten opryskliwy facet, który stoi przede mną jeszcze dosłownie moment temu potrafił uśmiechać się godzinami i wprowadzał nas wszystkich w dobry nastrój. Musi być świetnym aktorem. Pomimo wszystko postanowiłam jednak kontynuować.
- Wyrzuciłeś mi nie pozwalając nawet się spakować. Chcę zabrać swoje rzeczy.
- Nie. - odpowiedział krótko, ale po chwili jednak przewrócił oczami i ciągnął dalej. - Spaliłem twoje ubrania, tylko zaśmiecały mi dom.
Spojrzałam na niego jakby urwał się z choinki. Czy to jest na poważnie? Wiedział, że będę ich potrzebowała! No cholera jasna! To chyba nie takie trudne się domyślić, czyż nie? Nie dam mu się tak łatwo spławić.
- W takim razie daj mi pieniądze. Muszę z czegoś żyć. - tym razem to mój ton był nieuprzejmy.
- Średnio mnie obchodzi czy przeżyjesz czy nie. Wynocha!
Zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Nie mogę w to uwierzyć! Czułam się jakby ktoś właśnie dał mi z placka. Widać moja mama nie miała dobrego gustu. Oszukał nas obie. Kopnęłam zamszowymi butami w drewniane wrota.
- Sukinsyn! - wrzasnęłam po czym usiadłam na krawężniku i zaczęłam myśleć.
Teraz kiedy mam choć trochę woli życia to nie mogę jej zmarnować. Musze coś wymyślić. Każdy w mojej sytuacji poszedłby z prośbą o pomoc do przyjaciół, ale co jeśli ja nie mam przyjaciół? Tak niestety właśnie jest. Wszyscy w mojej szkole, którą skończyłam zaledwie rok temu byli miłośnikami imprez. Byłam chyba zbyt obowiązkowa jak na ich gust. Jednak w przyjaźni najważniejsza jest akceptacja różnić. U mnie to było nie do wykonania.
- Pomóc ci w czymś? - zapytał mężczyzna gdzieś w wieku pięćdziesięciu lat.
Uśmiechnęłam się lekko z wdzięcznością, ale przyznam, że cała ta sytuacja trochę mnie krępowała. Może do opisu moich kontaktów towarzyskich powinnam dodać, że byłam nieśmiała i unikałam nieznajomych ludzi?
- Nie, dziękuję. Myślę, że dam sobie radę. - odpowiedziałam jak najuprzejmiej mogłam, ale nie udało mi się powstrzymać łzy, która stoczyła się po moim policzku. Wzrok mężczyzny zachęcał mnie do opowiedzenia o problemach. Wyszło na to, że nie potrafiłam już dłużej tego w sobie dusić. Gdy przeanalizował moją historię uśmiechnął się ze współczuciem.
- Mam syna. Jesteśmy z bogatej rodziny, a jemu przydałaby się gosposia w domu. Jeżeli chcesz to mogłabyś dla niego pracować.
Zamurowało mnie. Obcy facet ni stąd ni zowąd proponuje mi pracę nawet nie wiedząc kim jestem, jak mam na imię i ile mam lat. Z drugiej jednak strony to bardzo miły gest i szansa na normalne życie.
- Nie wiem co powiedzieć. Dziękuję - udało mi się wydusić chociaż nie byłam pewna swojej decyzji. W końcu to nie był mój wymarzony zawód. Pocieszałam się, że to tylko tymczasowe,
- Musisz przeprowadzić się do Argentyny jeżeli się zdecydujesz.
---------------------------------------
Tak oto prezentuje się rozdział pierwszy.
Argentyna, kraj gdzie mówi się po hiszpańsku, a nie po włosku.
Kraj gdzie nasza główna bohaterka nie zna nikogo.
Czy Lodovica zdecyduje się na tak duży krok?
A tak przy okazji to udanego Sylwestra życzę!
Następny rozdział około wtorku. Byłby szybciej, ale można powiedzieć, że się przeziębiłam.
Wyraźcie swoją opinię w komentarzach!
AAAAA! *.*
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne! <3
Biedna Lodovica... Strasznie jej współczuję! Mam nadzieję, że jednak zdecyduje się na ten wyjazd. W końcu w Rzymie nic jej nie trzyma! ^^
Ogółem mówiąc rozdział zajebisty i nie mogę doczekać się kolejnego! :3
Mogłabyś go zadedykować dla mnie? Chyba, że masz już sporą kolejkę fanów twojego opowiadania, którym będziesz dedykować rozdziały! *.*
Pozdrawiam i również życzę udanego Sylwestra! :3
Rozdział cudny <3333333333
OdpowiedzUsuńNo normalnie brak mi słów by to opisać.
SUPER SUPER SUPER! ! !
Dzięki za życzenia i pozdrowienia.
Życzę też udanego sylwestra.
Digital
Ahoj!!!!
OdpowiedzUsuńZa chwilę padnę z zachwytu XD
Piszesz tak "realnie" i cudownie....
....Mmmm....
Twoje opowiadanko jest jak słodkie ciasteczka,która sprzedają się najlepiej w pobliskiej kawiarnii. ^,^
Po prostu nie mogłam znaleźć bliższego porównania *,*
Zajmiesz mi miejscówkę pod 2 rozdzialikiem?!
Dziękuję<33
Szczęśliwego Nowego Roku i Szalonego Sylwka!!!
Ściskam ^_^
Teczka12
Rozdział 1 - CUDOWNY <3
OdpowiedzUsuńJuż gdzieś czytałam, że biedna dziewczyna (ale ona była z domu dziecka) zaczyna pracować jako gosposia u bogatego mężczyzny, z początku jest on oschły, niemiły, ale z czasem zaczyna coś czuć do głównej bohaterki i bardzo mi się ta historia spodobała, więc mam nadzieję, że twoja również.
Chociaż nie mam pojęcia jaki u ciebie będzie ten mężczyzna, a co najważniejsze kim On będzie.
A na ojczyma Lodovici szkoda słów,
jak można wyrzucić kogoś za drzwi z niczym?!
Bez pieniędzy, ubrań, mieszkania?!
Mam nadzieję, że zdecyduje się na wyjazd do Argentyny
i tam doświadczy czegoś niesamowitego ;D
Czekam na kolejny rozdział :**
Jejku, to było piękne :)
OdpowiedzUsuńNie mam zielonego pojęcia, aby wyrazić swoją opinię, napiszę tylko kocham, kocham i jeszcze raz kocham! :*
Nie mogę się odczekać kolejnego rozdziału :)
Szczęśliwego Nowego Roku! :D
Przy okazji zapraszam do mnie, nowy rozdział już się pojawił :)
http://violetta-amor-musica.blogspot.com/
Pozostawiajcie po sobie ślad w postaci komentarzu :)
Pozdrawiam :)
Cudo? Cudeńko? Nawet nie wiem jak to określić!!! To jest chyba najlepsze opowiadanie jakie czytałam mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do mnie. Nowy rozdział powinnam dodać w niedzielę.
http://dziwnahistoriatiniijorge.blogujaca.pl/
Genialnyy! Czytałam z zapartym tchem, masz wielki talent! Czekam na następny rozdział. Teraz zaczynam podejrzewać, że będzie pracować u tego syna, a ten syn okaże się ukochanym Lodovici? :)
OdpowiedzUsuń*Boski*
OdpowiedzUsuń<3
Nic dodać nic ująć.
Lodo ma jechać... Co ją tu trzyma?
Biedna ona....
To chyba mój najkrótszy kom u ciebie :<
Nie wiem co napisać xD
Dzięki za dedykację
'Tina :*