sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 2

Z dedykacją dla Victorii Evans!


Patrzyłam na niego w totalnym osłupieniu. Ogarnęła mną mieszanka sprzecznych emocji. Było to tak dziwne, że nie potrafiłam wydobyć z siebie słowa. Nagle moje życie było jednym wielkim koszmarem, a teraz dostaję od losu szanse, która jest równa z wygraną miliona na loterii. Przynajmniej w tamtej chwili to tak odbierałam.
Pierwsze myśli były pozytywne. Szansa na nowy start była bardzo, ale to bardzo kusząca. Miałam ochotę rzucić się na szyję mojemu przyszłemu pracodawcy, ale chyba nie wypadało. W sumie on jest ojcem pracodawcy. Z tego co zrozumiałam jego syn musi być niezłym facetem skoro jest ustawiony aż tak wysoko, że stać go na gosposię.
Z drugiej strony czułam się zupełnie przeciwne do tego o czym rozmyślałam wyżej. Ogarnął mną lęk. Strach przed przeprowadzką był ogromny. No i dodatkowo nie znałam języka. Mogło się zdarzyć wiele rzeczy. Jedną z nich jest katastrofa lotnicza, albo to, że mój przyszły szef okaże się kolejnym palantem w moim życiu. Wiedziałam jednak jedno. Wątpliwości mnie zmęczyły, a taka szansa może się już więcej nie powtórzyć. Trzeba kuć żelazo póki gorące, czyż nie?
- Nie wiem co powiedzieć. - powiedziałam ściszonym głosem czując się niezręcznie - Jest mi naprawdę bardzo miło, ale z drugiej strony to okropnie dziwne. Jednak nie mogłabym nie skorzystać.
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, co dodało mi otuchy. Mam nadzieję, że ta praca to nie był żaden podstęp, bo kolejnej tragedii bym nie zniosła.
- W takim razie chodź ze mną. - powiedział wyciągając do mnie rękę, która niepewnie chwyciłam - Zrobimy małe zakupy i jutro wylatujesz do Argentyny.
Poszliśmy do największej galerii w Rzymie. Było mi cholernie głupio. Wyobrażacie to sobie? Obcy mężczyzna kupuje mi ubrania, bo ja nie mam ani grosza nawet na chleb. Weszliśmy do mojego ulubionego sklepu. New Look to była moja kraina, ale ceny nie było najlepsze. Oczywiście jednak nie stanowiło to problemu dla mojego towarzysza.
- Przepraszam, ale jak ty w ogóle masz na imię? - zapytał gdy przyglądałam się parze jeansów.
- Lodovica. Lodovica Comello. - odpowiedziałam siląc się na uśmiech.
- Jestem Paolo, miło mi.
Zamurowało mnie. Paolo to imię mojego ukochanego taty. Czy to możliwe, że to znak iż życie w końcu się ułoży? Czy to miało być wskazówką, że dobrze robią ufając mojemu pracodawcy? W moim oku pojawiła się niechciana łza. Cholera jasna, jak bardzo brakuje mi mojego ojca. Tyle razem przeszliśmy...

- Tatusiu! - zawołałam podekscytowana.
Miałam sześć lat i nigdy nie zapomnę jak na mnie patrzył. Z tą dumą, z uśmiechem i z miłością. Podszedł do mnie, a ja pokazałam mu coś co wprawiało mnie w ogromny zachwyt. Było to lodowisko, na którym gromada ludzi wykonywała najróżniejsze figury sunąc po lodzie.
- Chciałabyś spróbować? - zapytał mnie z zabawnym błyskiem w oku.
Roześmiałam się i przytaknęłam niezmiernie szczęśliwa. Tatuś włożył na moje nogi łyżwy i zaczął pokazywać jak należy ich używać, abym się nie przewróciła.

Ta dziecięca radość powróciła do mnie, ale razem z falą smutku. Czułam się rozdarta, bo na wspomnienia tak cudownych dni, najzwyklejszych dni pojawiał się uśmiech na mojej twarzy. Jednak tęsknota za ojcem, była tak wielka, że najchętniej rzuciłabym się na łóżko i wypłakiwała swoje żale.
- Coś się stało? - zapytał Paolo, widząc moją minę.Pokręciłam głową chcąc pokonać gulę w moim gardle. Po tylu latach nie powinnam już tak tego przeżywać, ale jednak to jest nadal silniejsze ode mnie.
Mężczyzna zdecydował się przenocować mnie u siebie w pokoju gościnnym jednak pomimo bardzo później godzinny sen nie chciał nadejść przez co musiałam się bić ze swoimi myślami.
Dla mnie to wszystko było niezrozumiałe. Dlaczego obcy człowiek mi pomaga? Jakim cudem mogłabym mieć takie szczęście? A może to jest magia i mój ojciec się o mnie zatroszczył.
- Masz zbyt bujną wyobraźnię, idiotko! - szepnęłam do siebie wściekła.
Kolejny problem to moja znajomość języka. W sumie nie można tu mówić o znajomości, bo nie umiem powiedzieć ani słowa po hiszpańsku. Chyba właśnie teraz zaczyna się najtrudniejszy okres w moim życiu. A może to początek czegoś niewyobrażalnego? Wzięłam do ręki mój telefon i przeszukałam kontakty. Nie było tam wiele osób, coś około trzydziestki, ale jeden zwrócił moją uwagę. Był to numer do Stefano, mojego chłopaka z przed pięciu lat. Nie wiem jaka siła nade mną panowała, ale zdecydowałam się napisać do niego SMS`a.

Do: Stefano
Cześć. Życie mi się zawaliło. Jutro wyjeżdżam do Argentyny.


Po chwili otrzymałam odpowiedź. Poczułam ciepło na sercu. Chodziłam ze Stefano przez dwa miesiące i był to mój najdłuższy związek, ale widzę, że nawet po tych pięciu latach on nadal jest taki sam. Troskliwy.

Od: Stefano
Do Argentyny? Mam rodzinę w BA, więc jeżeli miałabyś problemy to napisz. 

Zdziwiłaś mnie tym SMS`em, wiesz? W końcu nie odzywałaś się od 5 lat.

Do: Stefano
Zginął mój tata, zginęła moja mama. Zresztą nieważne. 

Nie wiem po co ja do ciebie piszę. Cholera, sorry. 

Zamknęłam oczy z poczuciem jeszcze większej samotności, ale też i z iskierką nadziei. Nie mam wpływu na to co się dzieje. Mogę tylko wierzyć, że będzie dobrze. Trzeba zapomnieć o przeszłości i iść dalej. Takim myśleniem usunęłam wszystkie kontakty i udałam się do krainy Morfeusza.

***
Otworzyłam oczy i spojrzałam przez okno. Słoneczne promienie niemiłosiernie wbijały się przez okno. Spojrzałam na zegarek i przeraziłam się. Była godzina 8. Za dwie godziny mam samolot!
Bałam się latać, ale musiałam. Musiałam przelecieć ten szmat drogi tylko po to, aby rozpocząć normalne życie. W sumie to nie wiadomo co się wydarzy.

Nie zdążyłam zjeść śniadania. Założyłam na siebie wczoraj kupione jeansy i ładny biały T-shirt. Oczywiście mój strój nie powalał na nogi, ale po co miałam się stroić? W końcu ubiegałam się o pracę gospodyni domowej.
Odkąd przyjęłam tą wiadomość do głowy moja samoocena spadła. Kiedyś marzyłam o zostaniu piosenkarką, a teraz moim marzeniem stała się możliwość zarobienia na chleb. Dotarło do mnie jak życie zmienia się w ułamku sekundy. A to znak, że nie możemy opierać się na pieniądzach i wygodzie. Potrzebujemy bliskich nam osób, które nas wesprą w trudnych chwilach. Mój nowy cel? Poznać w Argentynie przyjaciół i.... się zakochać.
Lot samolotem dłużył mi się niemiłosiernie. Paolo starał się mnie zagadywać i zapewniać, że wszystko będzie w porządku. Nie zgwałcił mnie w nocy, czyli mogę mu ufać, prawda? W każdym bądź razie zyskałam teraz więcej pewności co do podejmowanych decyzji.
Gdy wyszłam z lotniska moim oczom ukazał się krajobraz miasta biznesu. Pomimo wielu kolorowych i ozdobionych światełkami budynków Buenos Aires miało swój osobisty urok. Wysokie wieżowce zapewniały o tym, że jest stolicą państwa w Ameryce Południowej, ale przyjemne łódki stojące u brzegu rzeki przypominały mi o moim domu w Rzymie. Mam szansę czuć się jak u siebie.
- Jesteśmy na miejscu. - powiedział spokojnie mój towarzysz.
Tak bardzo skupiłam się na własnych myślach i podziwianiu widoków, że nie zauważyłam jak znaleźliśmy się przed wielką willą. Była ona powalająca! Białe ściany i dębowe drzwi pięknie do siebie pasowały. Czułam się jak w filmie o bogaczach. Niestety moja rola będzie chyba drugoplanowa.
Nagle w drzwiach staną mężczyzna w młodym wieku. Stanęłam jak wryta nie mogąc zrobić kroku w przód. Przede mną stał szatyn o nieziemskiej urodzie. Jego zielone oczy hipnotyzowały mnie niczym narkotyki, a uśmiech wywoływał chęć do nieustannego śmiechu. Pierwszy raz czułam coś takiego. To jest magiczne uczucie.
- Hola, soy Ruggero. - powiedział pociągającym głosem. - Cómo te fue la viaje? Puedes decirme tu nombre?
Po chwili zorientowałam się, że nadal milczę. Oprócz tego, że jego słowa ledwo do mnie dotarły to i tak nie zrozumiałabym tego cudownego, hiszpańskiego akcentu.
- Rugg pyta się jak minęła ci podróż i jakie jest twoje imię. - szepnął do mnie Paolo. 
- Lodovica. - odpowiedziałam szeptem. 
Następnie szybko działo się niesamowicie szybko. Pokazano mi pokój, ale nie zapamiętałam do niego nawet drogi. Na bank zgubię się w tej willi.To właśnie Ruggero zajmował całe miejsce w mojej głowie. To było bardzo dziwne.
-----------------------------
Oto kolejny rozdział!
Wiem, że późno, ale w każdym bądź razie wyrobiłam się przed północą.
Ruggero od dziecka mieszka w Argentynie przez co nie zna włoskiego.
Czy to wywoła problemy? Czy może chłopak wykorzysta to przeciwko Lodovica? 

15 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Rozdział wspaniały *.*
      Przepraszam, że jestem tak późno ;(
      Poprawię się :**
      Ale zajęłam sobie pierwsza ^^
      Brawa dla mnie za refleks xD
      I za częste wchodzenie na bloggera xD
      Jak już wspomniałam rozdział rewelacyjny <33
      Uwielbiam twój styl pisania :3
      Czyli to Rugge jest pracodawcą Lodo <3
      Ciekawe jak się dogadają skoro oboje nie znają języków :/
      Zaciekawiłaś mnie notką.
      Czyżby Ruggero naprawdę mógłby wykorzystać to przeciwko niej?
      A wspomnienie Lodovici mnie wzruszyło :3
      Przeżyło cudowne chwile z ojcem...
      Zakochałam się w tej historii ♥
      Czekam na kolejny rozdział :**

      Usuń
  2. LODOGERO<3

    Lodo uwielbiam Cię.
    Jesteś jedną z moich najukochańszych idolek!

    *OPOWIADANIE*

    Lodo leci na Rugga?!
    Wchodzę w to. ;)))
    Mam nadzieję,że od tej pory włoszka ułoży swoje życie na nowo. ^,^

    Ściskam.Teczka12

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. NIE Mam Słów aby się wyrazić. Moje myśli posuwają mi tysiąc myśli typu Cudny, Fajny, Extra ale to za mało.
      Tutaj bardziej pasuje określenie Nieziemski, Boski, Idealny. A to i tak za mało by opisać ten cud.
      Czyli to blog o Lodoggero? ♥♥♥♥KOCHAM CIĘ♥♥♥♥ Kocham ta parę. Ale jak o czymś innym to jakoś przeżyje.
      Lodo się zgodziła- Jeeeea
      Jej ojczym- Skurwiel po prostu. Nie ma innego okreokreślenia chyba.
      Poznała Rugga ♡♥♡
      ~•~
      Nie wiem co napisać jeszcze więc Bye.
      Pozdrawiam. Kocham. I do następnego.
      ' Tina :*
      P.S. Zapraszam na mojego bloga: Chce-ukryc-prawde-leonetta.blogspot.com

      Usuń
  4. I w tym momencie kończymy czytanie tego bloga...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do zobaczenia! ;)
      Jeżeli to przez mój polski - no cóż, mistrzem nie jestem.
      Jeżeli przez Rugg i Lodo to uważam, że nie ma sensu twoja opinia :')
      Nienawidzę Naxi, ale znam wiele dobrych blogów o tej parze.

      W każdym bądź razie pozdrawiam!
      I do zobaczenia gdzie indziej :)

      Usuń
  5. Fantastyczny rozdzialik ;* Kocham Lodo i Rugg <333

    OdpowiedzUsuń
  6. Ujj!!! Ruggevica :D. Kocham zarówno Lodovicę, jak i Rugerro.
    Bardzo fajnie wszystko opisałaś, przyjemnie mi się czytało rozdział i czekam na następny. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochanie! <3 To jest śliczne! ^^
    I jeszcze zadedykowane dla mnie! Nic dodać, nic ująć! :3
    Muszę ci powiedzieć, że nie spodziewałam się tego! :*
    Nawet przez myśl mi nie przeszło, że nowym pracodawcą Lodo jest Ruggero! <3
    Ty to potrafisz zaskoczyć! ^^
    Normalnie kocham twoje opowiadanie! Jest cudowne!
    Jak ty to robisz, że tak mnie hipnotyzujesz?! ^^
    Naucz mnie tego! *.*
    Oczywiście zapraszam do siebie! ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Boooski rozdział ;***
    Zakochałam się.
    Szkoda że nie piszę tak cudownie jak ty, ale nie wszyscy mają taki talent ;***
    Mogłabyś wpaść na mojego bloga ? Dopiero zaczynam i chciałam poznać twoje zdanie o moim blogu.
    Zależy mi na opinii od tak wspaniałej blogerki ;**
    http://diecescaydiecesca.blogspot.com
    Mam nadzieję że wpadniesz i zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza i dodaniu się do obserwatorów ;***
    Nina ;***

    OdpowiedzUsuń
  9. rozdział super.
    Wpadniesz na mojego bloga? Dopiero zaczynam i zależy mi na Twojej opinii http://tytultytulow.blogspot.com/
    Z góry dziękuje

    OdpowiedzUsuń